czwartek, 20 grudnia 2012

365 dni do Głodowych Igrzysk



Cato

 - Proszę cię. Nie rób tego. – Już chyba sto razy słyszałem to tamtego dnia. Jak zawsze nic nie odpowiedziałem i najspokojniej w świecie zabrałem się do swojego śniadania. Wolno przeżuwałem każdy kęs, tym samym doprowadzając rodzicielkę do szału. Pomimo tego, że przeszła już do innego pomieszczenia, nadal słyszałem przekleństwa, jakie miotała pod moim adresem. Czy ona naprawdę nie rozumiała, że to bez sensu? Nic by mnie nie powstrzymało.
Kilka minut potem znów pojawiła się w kuchni, a za nią kroczył ten mały Gargulec, raz po raz ukazując wszystkim wokół swoje uzębienie. Z trudem powstrzymałem się przed komentarzem, który przepełniłby czarę nienawiści. Odłożyłem na bok talerz, starłem z buzi okruszki i wstałem od stołu.
 - Dlaczego ty mnie nie chcesz posłuchać? – Znów się zaczęło. Matka odwróciła się w moją stronę, jednocześnie przestając przygotowywać posiłek dla Potwora. Jej czoło zdobiły głębokie bruzdy, a oczy były zmęczone. Dłonie trzęsły się ze złości.
 - Cato, czy ty naprawdę nie pamiętasz, co spotkało twojego ojca? – Nie ustępowała dalej. Zacisnąłem pięści. Tym razem użyła niewłaściwego argumentu.
 - Świetnie to pamiętam – wycedziłem przez zęby. Chciałem dodać coś jeszcze – prawdziwą przyczynę mojej decyzji, ale udało mi się ugryźć w język. Nie widziałem sensu w tym, aby dalej kontynuować tą bezsensowną rozmowę. Wyszedłem z pomieszczenia, trzaskając drzwiami.
***
                Równo o godzinie dwunastej główny plac przepełniony był po brzegi. Niektórzy zostali zmuszeni do obserwowania Dożynek z mniejszych uliczek, ale tą grupę stanowili dorośli bez rodzin. Ich nie dotyczyło to święto.
Razem z resztą chłopaków w moim wieku stałem ustawiony w rzędzie. Nie czułem strachu. Zniecierpliwienie, adrenalina – towarzyszyły mi tylko one. Słyszałem krew szumiącą w moich uszach i przyspieszoną pracę serca. Przygotowywałem się do tego momentu od wielu lat. Tak naprawdę byłem nawet zadowolony, że w końcu się wypełniał. To była moja chwila.
Na scenę wszedł burmistrz, a razem z nim opiekun naszego Dystryktu. Ten pierwszy był wysokim, wysportowanym mężczyzną o mocnych rysach twarzy i wiecznie zaciśniętych ustach. Kilkanaście lat temu on wygrał Igrzyska. Drugi z nich wyglądał przy nim zabawnie – niski, okrągły, cały czas uśmiechnięty z zielonymi włosami sterczącymi na wszystkie strony i niebieskim tatuażem pod prawym okiem – typowy Kapitolińczyk.
Jak co roku rozpoczął się długi wywód na temat historii Panem – dlaczego organizowano Dożynki, czym były Mroczne Dni… Z pewnością każdy mieszkaniec tego beznadziejnego państwa zdążył już ją zapamiętać te informacje, ale władze nadal każą nam je przypominać. Prawdopodobnie Snow chciał, żebyśmy „uczyli się na przeszłości”, czy jakoś tak. Przynajmniej tak twierdzą w szkole.
Po 10 minutach, kiedy wszyscy zdążyli już wyziać z siebie resztki życia, nastąpił moment kulminacyjny. Moje zmysł gwałtownie się wyostrzyły. Poruszyłem głową, spoglądając na scenę. Widząc jak opiekun Dwójki sięga po szklaną kulę wypełnioną papierkami, uśmiechnąłem się. „Najpierw dziewczyny” – stwierdził i zanurzył grubą dłoń w morzu karteczek. Chwilę później wyciągnął ją, i z niekrytym zadowoleniem, odczytał na głos:
 - Vanessa Milrock!
Wtedy zaczął się szał. Masa dziewczyn wyciągnęła ręce ku górze, jednocześnie zgłaszając się na ochotniczki. Zaraz potem wybuchła salwa krzyków, dzikich pisków. Przepychały się, pędząc prosto na scenę. Nikt nie reagował – w naszym dystrykcie było to dość normalne. W końcu samo im przeszło – obok burmistrza stanęła osoba, którą tylko kojarzyłem ze szkoły. Przedstawiła się publiczności, a burmistrz niechętnie pogratulował jej odwagi. Później przyszła pora na nas.
 - Noah Bagway! – rozległo się, a zaraz potem w górę wystrzeliły dwie dłonie: moja i Daniela Lorela.
W tym momencie poczułem złość uderzającą do mojej głowy. Zacisnąłem pięści, spoglądając na rząd, gdzie powinien stać mój przeciwnik. Przyglądał się mi. W tej samej chwili oboje zaczęliśmy biec do sceny. Nikt więcej nie wtrącał się w naszą rywalizację – prawdopodobnie za bardzo się bali. Dotarliśmy tam w tym samym momencie. Zmierzyliśmy się wzrokiem. On też nie wyglądał na zadowolonego:
 - Z drogi Hadley – warknął. – Nie jesteś za młody na trybuta?
Cisza, towarzysząca tej scenie, była dziwna. Wszyscy przyglądali się nam, z pewnością zastanawiając, który pierwszy wyląduje u lekarza. Niedoczekanie. Nie byłem na tyle głupi, aby wplątać się w bójkę już teraz – strażnicy zdążyliby odciągnąć mnie od niego szybciej niż bym chciał.
 - Na szczęście nie. Zrób miejsce dla prawdziwego zwycięzcy – nakazałem spokojnie, nie spuszczając z niego wzroku. Moglibyśmy stać tak jeszcze dłużej, ale wtedy odezwał się burmistrz.
 - Dość tego. Który z was jest starszy? – zapytał rozdrażniony. Musiał mieć dość całej tej szopki, która rozgrywała się co roku na jego oczach. Na moje nieszczęście, zareagował akurat dziś.
 - Ja, proszę pana – odezwał się Lorel. Już widziałem uśmiech tryumfu, wstępujący na jego wargi. Do tego nie mogłem nic na to poradzić – przecież w jednej chwili nie doszłoby mi lat.
Zadowolony, wszedł na scenę i stanął obok dziewczyny. Uśmiechnęli się do siebie, a potem Kapitolińczyk chwycił ich dłonie. Zaraz, jak on się nazywał? Laiman, czy jakoś tak. Nie ważne.
 - Oto trybuci 73. Głodowych Igrzysk! – usłyszałem jego tubalny głos. Pufnąłem z niezadowolenia i wróciłem do szeregu. Niech to wszystko szlag trafi!



Ok, no to mamy drugi (nareszcie udało mi się go dodać). Tym razem długość jest całkiem przyzwoita, prawda?
PS: Bardzo, bardzo dziękuję Christel za wykonanie pięknego szablonu. Jest naprawdę świetny!
EDIT: Z boku w informacji będzie pojawiać się, kiedy dodam kolejny rozdział.




12 komentarzy:

  1. Fajny, i to bardzo :)
    No, a teraz możesz już robić inne rzeczy ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, za pozwolenie <33 xD.

      Usuń
    2. Co? Nie, nie. Masz pisać kolejny. :D

      Usuń
    3. Co? Muszę mieć wenę, a wenę mam, kiedy słucham muzyki (Pink Floyd <3), ale jej słucham, gdy mam doła, więc... sama widzisz ^^.

      Usuń
    4. No cóż, nie chciałabym Ci życzyć doła, ale no.. sama rozumiesz.. :D W obecnym położeniu..

      Usuń
  2. Cudowny, z niecierpliwością czekam na następny ;) Ps.: Świetny ten szablon, napatrzyć się nie mogę ;)
    -Lena

    OdpowiedzUsuń
  3. Nieźle nieźle coraz lepiej i szablon też cudowny ^^ I o dziwo ogarnęłam o co chodzi bo ja myślałam na początku że oni teraz zostaną wybrani a tu patrzę na tytuł i doznaje olśnienia

    OdpowiedzUsuń
  4. Ponieważ nie ogarniam specjalnie fabuły i tematu Igrzysk, mogę Ci powiedzieć, co myślę o samym tekście.
    Nie przynudzasz opisami, dodajesz nimi tylko klimatu, nie gubisz się z akcją, pełna profeska, jakby się czytało książkę, bez kitu :D Fajnie nadajesz charakter bohaterom, czy jakby to powiedzieć.
    Do tego nawet jednego przecinka się nie dopatrzyłam, trudno, najwyżej rzygniesz tęczą po przeczytaniu tego komentarza :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny, świetny, takiego rozwoju wypadków się nie spodziewałam :D Szablon jest tak przecudowny, że aż złożyłam zamówienie u Christel ;P

    Pisz dalej, dziewczyno, pisz dalej

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam, że dopiero teraz komentuje. Rozdział przeczytałam już dawno, lecz w tym momencie mam nieco czasu, aby napisać moją opinię.
    No cóż, bardzo bardzo dobry rozdział! Domyślałam się, że Cato nie weźmie udziału w 73. Głodowych Igrzyskach, ale i tak ciekawie to opisałaś. Podoba mi się, ze nie przesadziłaś z żądzą mordu, czy z chęcią wystartowania w igrzyskach, dzięki czemu Cato stał się bardziej jak człowiek, niż jak kolejna książkowa postać. Swoją drogą zaciekawiłaś mnie co będzie dalej! Pisz, niech wena Cię nie opuści, i przede wszystkim- Wesołych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie stało. Sama jestem zalatana przez święta ;).
      Dziękuje za komentarz. Staram się nie być aż tak przewidywalna, no ale najwyraźniej marny efekt xD. Cieszę się, że podoba Ci się rozdział, a głównie sam fakt jak przedstawiłam Cato. Wydawało mi się, że w książce był pokazany bardziej jako maszyna do zabijania niż człowiek, dlatego postanowiłam zaprzeczyć temu faktowi i postrać się pokazać go z nieco innej strony. W końcu on też był człowiekiem, prawda? ;)
      Oczywiście to nie znaczy, że zdepczę jego charakter i zmienię w kogoś posiadającego kodeks moralny. W sumie to co ja będę się tu wypowiadać. Po prostu zaproszę Cię na następny rozdział! ;)
      Dziękuję i również życzę wesołych świąt!
      Pozdrawiam

      Usuń
  7. Witamy kolejny blog o Igrzyskowej tematyce! Tutaj moje ulubione Clato, już za samo to wielki +. Na razie trudno mi się będzie wypowiedzieć o opowiadaniu, bo nie ocenia się po dwóch rozdziałach. Zapowiada się naprawdę interesująco, czekam na następne rozdziały, dodaje do obserwowanych etc. Zapraszam do mnie, ale nie zmuszam [www.podskrzydlamikosoglosa.blogspot.com]
    Wesołych Świąt :3

    OdpowiedzUsuń