Clove
To był
jeden z tych dni, kiedy wszystko wydaje się nieostre. Kontury przedmiotów
zacierały się, jakby tak naprawdę wszystko zostało ze sobą zlepione. Dopiero, gdy
skupiłam się na czymś bardziej mogłam dostrzec, czym tak naprawdę było.
Pamiętam, że siedziałyśmy same w salonie. Powietrze wokół wypełniała dziwna
cisza. Zaczęłam zastanawiać się, czy nie szykuje się na burzę – tę dosłowną i
przenośną.
- Wierzysz w
przeznaczenie, Clove? – Głos mamy rozbił panującą atmosferę, ale wcale jej nie
polepszył. Na dźwięk słowa „przeznaczenie” mimowolnie przeszły mnie dreszcze.
Odwróciłam się w jej stronę, ale nie odpowiedziałam. Wydawało mi się, że kiedyś
już o to pytała.
- Powiedz, czy w nie wierzysz? – Rozległ się jej szept.
Patrzyła prosto na mnie. Wiedziałam, że muszę coś powiedzieć. Ale jak to
wyrazić? Przecież byłam dzieckiem – co ja mogłam wiedzieć na ten temat? Chcąc
nie chcąc, otworzyłam usta i udało mi się ułożyć je tak, aby wypowiadane dźwięki utworzyły
odpowiednie słowa:
- Tak mi się wydaje – stwierdziłam nieco głośniej od niej. To było dziwne. Nie, ta cała sytuacja była
dziwna. Mama znów skupiła swój wzrok na mojej twarzy, a mięśnie jej twarzy
szybko się napięły. Szczęki zacisnęły. Z oczu promieniowała nicość – nie widziałam
w nich ani odrobiny życia. Jakby była lalką.
Trwało to krótką chwilę. Nim się obejrzałam, znów wszystko
było w porządku. Brązowe refleksy zatańczyły dookoła jej tęczówek i rozluźniła
się. Nawet kąciki ust uniosły się nieznacznie w górę.
- W takim razie,
niech los zawsze ci sprzyja – odpowiedziała. Zdawało mi się, że słyszałam tam
nutkę ironii. Zaczęłam wątpić w swoje słowa, a chwilę potem tłumaczyć się. Nie
lubiłam nie mieć racji. Szkoda, że wtedy jeszcze nie wiedziałam, że każdy ma
swoją rację.
- No, bo myślałam, że…
- zaczęłam, lecz wtedy spostrzegłam, że jestem sama. Nawet nie zauważyłam,
kiedy mama ulotniła się z salonu. Westchnęłam i opadłam na kanapę. Chciałam
sięgnąć po ramkę ze zdjęciem, która od lat stała ciągle w tym samym miejscu. Jak
się okazało – tym razem jej nie było.
Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się, o co tu chodzi, a
wtedy, jakby w odezwie na moje przemyślenia, w głębi domu rozległ się donośny dźwięk
budzika.
Otworzyłam oczy i wówczas dotarło do mnie, co się dzieje. Niespodziewanie
rozległ się kolejny potwornie głośny odgłos. Tym razem, był on jednak o wiele
gorszy, niż ten ze snu.
- 73. Głodowe
Igrzyska czas zacząć!
Ok, wiem, że trochę zwlekałam z tym rozdziałem i pewnie nie zaskoczyłam Was jego długością. Powiedzmy, że miałam chwilowy brak weny, a naszła mnie ona dopiero wczoraj w nocy. Do tego musiałam zająć się rpg igrzyskowym.
Do napisania!
Yeep! Nareszcie coś jest! I nawet nawet dobre choć wiele się nie dowiedziałam ale coś tam jednak jest i oczywiście życzę weny która przychodzi w różnych dziwnych momentach. ^^
OdpowiedzUsuńNo, a ja właśnie nie mogę się zabrać za twój rozdział już od... odkąd napisałaś, że jest xD. Ok, jutro przeczytam i napiszę co myślę. ;)
UsuńCiekawe, twój styl pisania jest świetny. Nie trzymaj nas tak w niepewności i dodaj nowy rozdział szybko i taki żebyśmy dowiedzieli się z niego więcej. Weny ;)
OdpowiedzUsuńOch Och dzięki za komentarz ^^ Miszczu ty też pisz mi szybko no! ^^
OdpowiedzUsuńA i wyłącz ten kod weryfikacyjny! No!
Interesujący rozdział, uwielbiam twój styl pisania. Z nie cierpliwością czekam na nowy rozdział, weny :3. Ps. Masz twittera?
OdpowiedzUsuń-Lena
Hmm... Twittera niestety nie mam. Mam gadu-gadu xD.
UsuńDziękuje za powiadomienie mnie! Nowy rozdział czytałam już wcześniej, ale dopiero teraz mam czas skomentować.
OdpowiedzUsuńNo cóż, zapowiada się całkiem fajnie. Na razie nie mogę nic więcej powiedzieć- akcja się jeszcze dobrze nie rozwinęła. Za to mogę zapewnić, że podsyciłaś moją ciekawość. Niecodziennie spotykam ff o "Igrzyskach" gdzie akcja nie rozpoczyna się w dniu Dożynek, na których główna bohaterka zostanie wylosowana. Albo nie, opiekunka Dwójki trafi na los Clove, ale ktoś się za nią zgłosi! No cóż, sama widzisz :)
Piszesz bardzo dobrze, nie mogę się do niczego przyczepić. Nie zauważyłam żadnych błędów, ale nie mi o tym pisać. Twój styl jest świetny, podoba mi się :)
W każdym razie pozdrawiam, życzę weny i oczywiście pozdrawiam :)
no dobra, jak teraz patrzę na mój komentarz z "(...) pozdrawiam, życzę weny i oczywiście pozdrawiam" to mi się śmiać chcę, ale nie będę przecież usuwała posta. Chciałabym tylko napisać, że piękny szablon! Christel się spisała!
UsuńFajne fajne, tylko szkoda, że krótkie. No nic, pozostaje czekać na kolejny rozdział!!!
OdpowiedzUsuńCzytam sobie wstęp, a tu się nagle okazuje, że to już koniec :< Ale rozumiem, czemu taki 'długi' tekst :D Ej, ludzie! Wiecie, że nasza mała pisarka przeszła do kolejnego etapu z konkursu z bioli? Jak Ty się nie chwalisz, to ktoś musi to zrobić za Ciebie :D I interesuje się rozcinaniem różny.. rzeczy.. Także może szykuje się ostra jatka w następnych rozdziałach, hm? :D
OdpowiedzUsuńPS Nie liczy się ilość, tylko jakość - przerostu formy nad treścią to jest wszędzie pełno. Trzeba być hardcorem, żeby napisać jedno zdanie i zakasować nim 400 stronnicowe księgi :D To taki mój typowy poetycki bełkot motywacyjny! ;)
Jak ty świetnie piszesz. No i ten rozdział 365 dni przed 74 dożynkami. Aż się zastanawiam co takiego opiszesz w tym czasie oczekiwania, że się tak wyrażę :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na więcej. Weny życzę ci Yellow
Ach i zapomniałabym. Szablon przecudowny. Christel jest świetna
Usuń