Cato
Dźwięk kroków, stali zderzającej
się ze stalą, głuchych ciosów i charakterystyczny zapach – to wszystko jak
zawsze witało mnie zaraz po przemierzeniu progu hali treningowej. Szybko
rozejrzałem się po jej wnętrzu. Całe pomieszczenie wypełniały stoiska, podobne do tych, przy których ćwiczyli przed Igrzyskami trybuci. Rzadko kiedy któreś z nas miało trenera - wszystkiego uczyliśmy się sami. Jedynie od czasu do czasu zaglądał tu ogólny opiekun - mimo tego, że przebywaliśmy tam na własną odpowiedzialność, ktoś musiał pilnować, żebyśmy się nie pozabijali.
- Kto rano wstaje,
temu pan Bóg daje – mruknąłem, uśmiechając się pod nosem. Wystarczył jeden rzut okiem, aby zauważyć tłumek przy stanowisku walki
wręcz. Z racji zamieszania można było wywnioskować, że:
a) rozdają prezenty
b) znęcają się nad kimś słabszym.
Osobiście stawiałem na tę drugą opcję, choć nie powiem, że
pierwsza nie odpowiadałaby mi. Jednak to nie było Boże Narodzenie, tylko
kolejny brutalny trening. Jeśli ktokolwiek z pierwszorocznych startował do
walki, powinien z miejsca załatwić sobie miejsce w szpitalu. Zastanawiałem się,
czy ten chociaż zabrał ze sobą apteczkę.
Dotarłem tam po kilku krokach. Tłum gapiów rozstąpił się,
odsłaniając mi to, co działo się na matach. Nie przyznam, że był to interesujący
widok. Jakiś dzieciak z czerwoną twarzą i krwawiącym nosem leżał na macie. Na
jego brzuchu siedział co najmniej o głowę większy Ian, który stopami
przygniatał jego ręce, natomiast jedna z dłoni przylegała do szyi pokonanego.
- Kogo my tu mamy? –
odezwał się, gdy mnie zauważył. Puścił chłopaka wolno i sam również podniósł
się na nogi. Chwilę potem na jego twarz pojawił się złośliwy uśmiech.–
Niedoszły trybut 73. Głodowych Igrzysk – Cato Hadley.
- Zamknij się –
warknąłem niepotrzebnie. Nie powinienem pokazywać mu, że ruszyło mnie
wczorajsze zdarzenie. On tylko na to czekał. Chciał mnie zdenerwować jeszcze
bardziej. Wspominałem kiedyś, że irytowanie ludzi to ulubione zajęcie
dzieciaków z Dwójki? Gdyby za to płacono, na pewno bylibyśmy bogatsi nawet od
Kapitolu.
- Jasne, bo jeszcze
tego pożałuję – pokiwał głową z powątpiewaniem. Jego zachowanie coraz bardziej
mnie denerwowało. Zastanawiałem się, jak wyglądałaby jego pokiereszowana twarz.
Czy nadal miałaby taki głupkowaty wyraz? Być może, ale niedane było mi to
sprawdzić w tamtej chwili. Chociaż nie powiem – kątem oka szukałem już
najbliższego miecza. Pewnie znalazłbym go, gdyby nie pojawiła się niska osóbka
z ciemnymi włosami.
Mój wzrok od razu powędrował w jej stronę. Ian chwilowo
znikł. Widziałem jak pewnym krokiem podchodzi do stanowiska z nożami. Chwilę
zastanawiała się nad tym, który wybrać. Ostatecznie zdecydowała się na wydłużone
o opływowym kształcie. Stanęła w odległości około 15 metrów od celu. Zacisnęła
dłoń na rękojeści pierwszego. Niemalże widziałem jak ze skupieniem zamyka oczy,
odcina się.
Założyłem dłonie na klatce piersiowej. Mój towarzysz mówił
coś do mnie, ale go nie słyszałem. Po chwili i on zamilkł. Chyba również
przyglądał się Clove.
Kiedy rzuciła bronią, usłyszałem tylko syk przecinający
powietrze. Zaraz potem widziałem ostrze wbite w sam środek. Nie zdążyłem nawet
zmarszczyć brwi, a poleciały kolejne, tworząc obwód niedużego koła. Gdybym nie
był sobą, pewnie zacząłbym gwizdać albo robić coś jeszcze głupszego. Na
szczęście pozostałem bezwzględnym Catonem i tylko się zaśmiałem. Jednak w tym
śmiechu zawierała się nie tylko ironia. Trudno w to uwierzyć, ale zrobiła na
mnie wrażenie.
Zacząłem iść w jej stronę, sam nie wiem czemu. Zastanawiałem
się, dlaczego nie zauważyłem jej wcześniej. Ile może mieć lat? Jak długo tam
przychodziła?
- Urocze – zadrwiłem,
stając tuż za nią. Zareagowała tak jak chciałem – błyskawicznie odwróciła się w
moją stronę, a na jej twarze malowało się jedno wielkie pytanie. Zaraz jednak
opanowała się i przybrała obojętny wyraz.
- Czego chcesz? – zapytała spokojnie, choć zauważyłem marszczące się brwi. Niemalże
wybuchnąłem śmiechem, widząc to. Już się zdenerwowała, a my dopiero
zaczynaliśmy grę. Nie wiedziała na ile mnie stać, chyba, że opowiadał jej coś
Daniel. A no właśnie...
- Co słychać u brata?
– zagadnąłem. Drgnęła na sam dźwięk tego słowa, co spowodowało, że się
uśmiechnąłem. Tak, uwielbiałem takie gierki. Doprowadzanie ludzi do szału było
czymś, co naprawdę lubiłem. A ona reagowała zupełnie tak, jak jej zagrałem.
Przynajmniej tak mi się zdawało, aż do kolejnej wypowiedzi.
- A co? Zazdrosny? –
rzuciła, odwracając się. Jeśli myślała, że wygrała tą wojnę, to grubo się
myliła. Może i udało jej się trochę najechać mi na na ambicję, skutecznie zatkać na najbliższe dwie sekundy, ale dopiero
zaczynaliśmy. Moja przewaga polegała na tym, że ona jeszcze nie zdawała sobie z tego sprawy.
Zacisnąłem dłonie. Widziałem jak przygotowuje się do kolejnego rzutu. Zareagowałem szybko - chwyciłem jej ręce i wykręciłem, zanim rzuciła nóż.
Zacisnąłem dłonie. Widziałem jak przygotowuje się do kolejnego rzutu. Zareagowałem szybko - chwyciłem jej ręce i wykręciłem, zanim rzuciła nóż.
Spojrzała mi w oczy. W tamtej chwili, w tych ciemnych
tęczówkach kipiała złość, wręcz nienawiść. Patrzyła tak zuchwale, prosto na mnie. Zacisnąłem mocniej palce, aż
wydała z siebie ciche syknięcie, a broń spadła na podłogę pomiędzy nami. Puściłem ją. Jeden tryumf na dzień wystarczy. Zawróciłem w stronę, z której przyszedłem. W czasie tego całego zamieszania
nawet nie zauważyłem tłumu gapiów, który najwyraźniej powiększał się od czasu
rozpoczęcia naszego małego przedstawienia. Miałem to gdzieś do czasu następnego
spotkania. Nigdy nie wiadomo, trzeba będzie rozpowszechnić swoje zwycięstwo.
Dochodziłem już do połowy długości, gdy coś koło mnie śmigonęło. Usłyszałem tylko szum kilka milimetrów na lewo od ucha. Zatrzymałem się. Popatrzyłem przed siebie, gdzie ze ściany hali treningowej wystawała tylko rękojeść noża.
Powiem szczerze, że zdziwiłam się, gdy dziś rano nie znalazłam żadnych listów z pogróżkami na swojej wycieraczce... No dobra, wiem, że trochę przesadziłam, ale nie mam zbyt wiele czasu na pisanie na blogu w czasie roku szkolnego.
Skoro jesteśmy już przy tym temacie to muszę zawiesić bloga na najbliższy czas, tj. do 21 lutego. Dostałam się do etapu wojewódzkiego z konkursu i teraz muszę się trochę napracować, żeby zostać laureatką, więc cały czas poświęcam biologii. Nie ma chwilowo miejsca na pisanie. Wybaczcie.
Kłania się Clove Connor, ale z innego konta ;p. Podoba mi się. Zwłaszcza te kilka wyważonych fragmentów docinek między Clove i Cato. Genialne! Co do konkursu z biologii, życzę powodzenia i laureata, finalisty, czy jak tam ;) Gratuluję rozdziału i tej gratyfikacji do etapu wojewódzkiego ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Nadia, vis. Clove
Oo jakieś takie cudaśne wyszło ale mi się podoba nie ma co ^^ No i oczywiście powodzenia życzę przy biologi ^^
OdpowiedzUsuńSzkoda, że zawieszasz :C Fajnie się czyta Twojego bloga, zwłaszcza z perspektywy Cato, serio, ten lejący się strumieniami sarkazm - bardzo fajnie. Poza tym twój styl jest lekki i zabawny, żałuję, że tyle zwlekałam z przeczytaniem, ale czasu nie miałam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :3
Cudowne. Dopiero natrafiłam na tego bloga i rozdziały tak bardzo mnie zaciekawiły, że nawet nie zauważyłam, kiedy przeczytałam wszystko. Czekam na kolejny :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam.
kurczę, szkoda, że nie można zacząć "obserwować" twojego bloga :')
UsuńMożna, można. Szczerze mówiąc nie powiem Ci jak, bo sama nie wiem. Jestem taka mądra, że wyłączyłam ten pasek, ale widziałam, że ktoś dołączył do obserwatorów. Zaraz dodam specjalny gażdżet! ;)
UsuńWreszcie znalazłam czas aby to przeczytać!! Świetnie wyszedł! :)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: ładny szblon :)
OdpowiedzUsuńPo drugie: kilka uwag. Na początku zdarzyły się powtórzenia, ale później już takowych nie zauważyłam. O! I jeszcze nieszczęsne "tą" zamiast "tę" :D Więcej błędów nie zauważyłam.
Po trzecie: fabuła. To drugie Clato, które czytam, mam nadzieję, że ciekawie poprowadzisz tę historię zwłaszcza, że masz pole do popisu, cały rok do Igrzysk. Drżący głos Clove mnie zdziwił, ale zobaczymy jak ukształtujesz te postaci. Daj znać, jak wstawisz kolejny rozdział :) No i życzę powodzenia w konkursie, szczególnie, że to biologia :D
No właśnie - zawsze mi się myli, kiedy pisać "tą", a kiedy "tę", chociaż regłuki czytałam już kilka razy, ale to jeszcze dopracuję. Co do powtórzeń to zaraz się za nie zabiorę, bo miałam zamiar jeszcze raz wszystko przeczytać i poprawić, a wzięłam się najpierw za strony.. :D I tak dziękuję za wskazanie błędów - wreszcie wiem, na co szczególnie zwrócić uwagę, bo wcześniej nikomu się z tym nie spieszyło. A co do głosu Clove - mam zamiar ich trochę uczłowieczyć, ale nie piszę nic więcej, bo jeszcze się wygadam z fabułą.
UsuńPowiadomię Cię i dziękuję! :)