niedziela, 13 stycznia 2013

364 dni do Głodowych Igrzysk



Cato

Dźwięk kroków, stali zderzającej się ze stalą, głuchych ciosów i charakterystyczny zapach – to wszystko jak zawsze witało mnie zaraz po przemierzeniu progu hali treningowej. Szybko rozejrzałem się po jej wnętrzu. Całe pomieszczenie wypełniały stoiska, podobne do tych, przy których ćwiczyli przed Igrzyskami trybuci. Rzadko kiedy któreś z nas miało trenera - wszystkiego uczyliśmy się sami. Jedynie od czasu do czasu zaglądał tu ogólny opiekun - mimo tego, że przebywaliśmy tam na własną odpowiedzialność, ktoś musiał pilnować, żebyśmy się nie pozabijali.
 - Kto rano wstaje, temu pan Bóg daje – mruknąłem, uśmiechając się pod nosem. Wystarczył jeden rzut okiem, aby zauważyć tłumek przy stanowisku walki wręcz. Z racji zamieszania można było wywnioskować, że:
a) rozdają prezenty
b) znęcają się nad kimś słabszym.
Osobiście stawiałem na tę drugą opcję, choć nie powiem, że pierwsza nie odpowiadałaby mi. Jednak to nie było Boże Narodzenie, tylko kolejny brutalny trening. Jeśli ktokolwiek z pierwszorocznych startował do walki, powinien z miejsca załatwić sobie miejsce w szpitalu. Zastanawiałem się, czy ten chociaż zabrał ze sobą apteczkę.
Dotarłem tam po kilku krokach. Tłum gapiów rozstąpił się, odsłaniając mi to, co działo się na matach. Nie przyznam, że był to interesujący widok. Jakiś dzieciak z czerwoną twarzą i krwawiącym nosem leżał na macie. Na jego brzuchu siedział co najmniej o głowę większy Ian, który stopami przygniatał jego ręce, natomiast jedna z dłoni przylegała do szyi pokonanego.
 - Kogo my tu mamy? – odezwał się, gdy mnie zauważył. Puścił chłopaka wolno i sam również podniósł się na nogi. Chwilę potem na jego twarz pojawił się złośliwy uśmiech.– Niedoszły trybut 73. Głodowych Igrzysk – Cato Hadley.
 - Zamknij się – warknąłem niepotrzebnie. Nie powinienem pokazywać mu, że ruszyło mnie wczorajsze zdarzenie. On tylko na to czekał. Chciał mnie zdenerwować jeszcze bardziej. Wspominałem kiedyś, że irytowanie ludzi to ulubione zajęcie dzieciaków z Dwójki? Gdyby za to płacono, na pewno bylibyśmy bogatsi nawet od Kapitolu.
 - Jasne, bo jeszcze tego pożałuję – pokiwał głową z powątpiewaniem. Jego zachowanie coraz bardziej mnie denerwowało. Zastanawiałem się, jak wyglądałaby jego pokiereszowana twarz. Czy nadal miałaby taki głupkowaty wyraz? Być może, ale niedane było mi to sprawdzić w tamtej chwili. Chociaż nie powiem – kątem oka szukałem już najbliższego miecza. Pewnie znalazłbym go, gdyby nie pojawiła się niska osóbka z ciemnymi włosami.
Mój wzrok od razu powędrował w jej stronę. Ian chwilowo znikł. Widziałem jak pewnym krokiem podchodzi do stanowiska z nożami. Chwilę zastanawiała się nad tym, który wybrać. Ostatecznie zdecydowała się na wydłużone o opływowym kształcie. Stanęła w odległości około 15 metrów od celu. Zacisnęła dłoń na rękojeści pierwszego. Niemalże widziałem jak ze skupieniem zamyka oczy, odcina się.
Założyłem dłonie na klatce piersiowej. Mój towarzysz mówił coś do mnie, ale go nie słyszałem. Po chwili i on zamilkł. Chyba również przyglądał się Clove.
Kiedy rzuciła bronią, usłyszałem tylko syk przecinający powietrze. Zaraz potem widziałem ostrze wbite w sam środek. Nie zdążyłem nawet zmarszczyć brwi, a poleciały kolejne, tworząc obwód niedużego koła. Gdybym nie był sobą, pewnie zacząłbym gwizdać albo robić coś jeszcze głupszego. Na szczęście pozostałem bezwzględnym Catonem i tylko się zaśmiałem. Jednak w tym śmiechu zawierała się nie tylko ironia. Trudno w to uwierzyć, ale zrobiła na mnie wrażenie.
Zacząłem iść w jej stronę, sam nie wiem czemu. Zastanawiałem się, dlaczego nie zauważyłem jej wcześniej. Ile może mieć lat? Jak długo tam przychodziła?
 - Urocze – zadrwiłem, stając tuż za nią. Zareagowała tak jak chciałem – błyskawicznie odwróciła się w moją stronę, a na jej twarze malowało się jedno wielkie pytanie. Zaraz jednak opanowała się i przybrała obojętny wyraz.
- Czego chcesz? – zapytała spokojnie, choć zauważyłem marszczące się brwi. Niemalże wybuchnąłem śmiechem, widząc to. Już się zdenerwowała, a my dopiero zaczynaliśmy grę. Nie wiedziała na ile mnie stać, chyba, że opowiadał jej coś Daniel. A no właśnie...
 - Co słychać u brata? – zagadnąłem. Drgnęła na sam dźwięk tego słowa, co spowodowało, że się uśmiechnąłem. Tak, uwielbiałem takie gierki. Doprowadzanie ludzi do szału było czymś, co naprawdę lubiłem. A ona reagowała zupełnie tak, jak jej zagrałem. Przynajmniej tak mi się zdawało, aż do kolejnej wypowiedzi.
 - A co? Zazdrosny? – rzuciła, odwracając się. Jeśli myślała, że wygrała tą wojnę, to grubo się myliła. Może i udało jej się trochę najechać mi na na ambicję, skutecznie zatkać na najbliższe dwie sekundy, ale dopiero zaczynaliśmy. Moja przewaga polegała na tym, że ona jeszcze nie zdawała sobie z tego sprawy.
 Zacisnąłem dłonie. Widziałem jak przygotowuje się do kolejnego rzutu. Zareagowałem szybko - chwyciłem jej ręce i wykręciłem, zanim rzuciła nóż.
Spojrzała mi w oczy. W tamtej chwili, w tych ciemnych tęczówkach kipiała złość, wręcz nienawiść. Patrzyła tak zuchwale, prosto na mnie. Zacisnąłem mocniej palce, aż wydała z siebie ciche syknięcie, a broń spadła na podłogę pomiędzy nami. Puściłem ją. Jeden tryumf na dzień wystarczy. Zawróciłem w stronę, z której przyszedłem. W czasie tego całego zamieszania nawet nie zauważyłem tłumu gapiów, który najwyraźniej powiększał się od czasu rozpoczęcia naszego małego przedstawienia. Miałem to gdzieś do czasu następnego spotkania. Nigdy nie wiadomo, trzeba będzie rozpowszechnić swoje zwycięstwo.
Dochodziłem już do połowy długości, gdy coś koło mnie śmigonęło. Usłyszałem tylko szum kilka milimetrów na lewo od ucha. Zatrzymałem się. Popatrzyłem przed siebie, gdzie ze ściany hali treningowej wystawała tylko rękojeść noża.

Powiem szczerze, że zdziwiłam się, gdy dziś rano nie znalazłam żadnych listów z pogróżkami na swojej wycieraczce... No dobra, wiem, że trochę przesadziłam, ale nie mam zbyt wiele czasu na pisanie na blogu w czasie roku szkolnego. 
Skoro jesteśmy już przy tym temacie to muszę zawiesić bloga na najbliższy czas, tj. do 21 lutego. Dostałam się do etapu wojewódzkiego z konkursu i teraz muszę się trochę napracować, żeby zostać laureatką, więc cały czas poświęcam biologii. Nie ma chwilowo miejsca na pisanie. Wybaczcie. 

9 komentarzy:

  1. Kłania się Clove Connor, ale z innego konta ;p. Podoba mi się. Zwłaszcza te kilka wyważonych fragmentów docinek między Clove i Cato. Genialne! Co do konkursu z biologii, życzę powodzenia i laureata, finalisty, czy jak tam ;) Gratuluję rozdziału i tej gratyfikacji do etapu wojewódzkiego ;)
    Pozdrawiam,
    Nadia, vis. Clove

    OdpowiedzUsuń
  2. Oo jakieś takie cudaśne wyszło ale mi się podoba nie ma co ^^ No i oczywiście powodzenia życzę przy biologi ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że zawieszasz :C Fajnie się czyta Twojego bloga, zwłaszcza z perspektywy Cato, serio, ten lejący się strumieniami sarkazm - bardzo fajnie. Poza tym twój styl jest lekki i zabawny, żałuję, że tyle zwlekałam z przeczytaniem, ale czasu nie miałam.
    Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowne. Dopiero natrafiłam na tego bloga i rozdziały tak bardzo mnie zaciekawiły, że nawet nie zauważyłam, kiedy przeczytałam wszystko. Czekam na kolejny :D
    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kurczę, szkoda, że nie można zacząć "obserwować" twojego bloga :')

      Usuń
    2. Można, można. Szczerze mówiąc nie powiem Ci jak, bo sama nie wiem. Jestem taka mądra, że wyłączyłam ten pasek, ale widziałam, że ktoś dołączył do obserwatorów. Zaraz dodam specjalny gażdżet! ;)

      Usuń
  5. Wreszcie znalazłam czas aby to przeczytać!! Świetnie wyszedł! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Po pierwsze: ładny szblon :)
    Po drugie: kilka uwag. Na początku zdarzyły się powtórzenia, ale później już takowych nie zauważyłam. O! I jeszcze nieszczęsne "tą" zamiast "tę" :D Więcej błędów nie zauważyłam.
    Po trzecie: fabuła. To drugie Clato, które czytam, mam nadzieję, że ciekawie poprowadzisz tę historię zwłaszcza, że masz pole do popisu, cały rok do Igrzysk. Drżący głos Clove mnie zdziwił, ale zobaczymy jak ukształtujesz te postaci. Daj znać, jak wstawisz kolejny rozdział :) No i życzę powodzenia w konkursie, szczególnie, że to biologia :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie - zawsze mi się myli, kiedy pisać "tą", a kiedy "tę", chociaż regłuki czytałam już kilka razy, ale to jeszcze dopracuję. Co do powtórzeń to zaraz się za nie zabiorę, bo miałam zamiar jeszcze raz wszystko przeczytać i poprawić, a wzięłam się najpierw za strony.. :D I tak dziękuję za wskazanie błędów - wreszcie wiem, na co szczególnie zwrócić uwagę, bo wcześniej nikomu się z tym nie spieszyło. A co do głosu Clove - mam zamiar ich trochę uczłowieczyć, ale nie piszę nic więcej, bo jeszcze się wygadam z fabułą.
      Powiadomię Cię i dziękuję! :)

      Usuń